Twoje zachowanie może Ci przynieść trzy rodzaje konsekwencji: korzystne, niekorzystne, lub ich brak.
Wyobraź sobie, że jesteś blogerką i napisałaś artykuł. Korzystną konsekwencją będzie pełna entuzjazmu reakcja czytelników – pozytywne komentarze, podziękowania, udostępnienia. Negatywną – skrytykowanie albo wyśmianie artykułu przez znanego internetowego influencera albo hejt czytelników. Może też zdarzyć się tak, że nikt nie zareaguje na Twój artykuł. Pierwszy rodzaj konsekwencji może sprawić, że poczujesz jeszcze większą motywację do pisania. Drugi – że wycofasz się z tej działalności. Trzecia sytuacja (zwłaszcza, jeśli się będzie powtarzać) może również zniechęcić Cię do pisania.
Te trzy rodzaje konsekwencji rządzą naszymi wyborami. Zostały dokładnie zbadane przez behawiorystów i są wykorzystywane na wielu polach – od terapii dzieci autystycznych, po leczenie fobii, Terapię akceptacji i zaangażowania, a nawet zarządzanie przedsiębiorstwami.
W pracy terapeutycznej, zarówno z dziećmi jak i z dorosłymi, profesjonalny terapeuta behawioralny nie szafuje konsekwencjami wedle swojego upodobania. Ja również, jako absolwentka Stosowanej Analizy Zachowania, prowadząc działalność edukacyjną i pracując z rodzicami, trzymam się kodeksu etycznego, który mówi o tym, że wszelkie interwencje zaczynamy od najniższego poziomu awersyjności i dopiero w przypadku braku ich skuteczności możemy przejść do kolejnych poziomów. Czyli najpierw pracujemy na przyjemnych konsekwencjach – wzmocnieniu pozytywnym. Później można spróbować braku konsekwencji, czyli zaprzestania wzmocnień – nazywa się to wygaszaniem, a dopiero na końcu procedur karzących. W dzisiejszych czasach kary w terapii stosowane są w odosobnionych przypadkach, gdzie na szali jest zdrowie lub życie osoby w terapii, a procedury mają zapobiec skrajnej agresji lub autoagresji. Osobiście nigdy nie spotkałam się z przypadkiem stosowania kar w terapii behawioralnej ani ich nie zalecam.
Te same zasady warto jest wdrożyć w codziennym wychowaniu. Po co od razu stosować wobec dziecka konsekwencje karzące, jeśli można spróbować określić alternatywne zachowanie i zmotywować do niego dziecko poprzez wzmocnienia pozytywne (pochwały, uwagę, być może nagrody)? Albo czy warto nagle zaprzestać wzmacniania zachowania i wziąć dziecko „na przeczekanie”, a następnie godzinę znosić jego bunt, jeśli moglibyśmy tego uniknąć poprzez pozytywne wzmocnienie? Jest to jak strzelanie do wróbla z armaty.
Moim zdaniem nie warto. Ale moje zdanie nie jest tu najważniejsze, ponieważ sama tego nie wymyśliłam. Stoją za tym dziesięciolecia badań naukowych przeprowadzonych na szerokim wachlarzu populacji.
Weźmy przykład dziecka, które nie chce sprzątnąć zabawek. W „Pozytywnej dyscyplinie”, podręczniku z lat 70. ubiegłego wieku, jego autorka Jane Nelsen podaje jako rozwiązanie takiej sytuacji wprowadzenie „naturalnej konsekwencji”, czyli zabranie dziecku zabawki, która została na podłodze, na jakiś czas. Dziecko ma dzięki temu nauczyć się po sobie sprzątać i wyrobić w sobie „wewnętrzną motywację”. Technicznie jednak ta „naturalna konsekwencja” to nic innego jak kara (mówiąc dokładniej: kara negatywna, polegająca na odebraniu czegoś przyjemnego w konsekwencji zachowania). Tymczasem to samo zachowanie można z dzieckiem wypracować wzmacniając pozytywnie wszystkie czynności dziecka prowadzące do docelowej sytuacji, jakim jest sprzątnięcie zabawek z podłogi przed pójściem spać (więcej o tej technice przeczytasz tu). Czy motywacja dziecka wytworzona w ten sposób będzie gorsza, czy mniej trwała, niż kiedy wisieć będzie nad nim groźba zaaresztowania zabawki za niezastosowanie się do reguły? Badania nad wzmocnieniem pozytywnym ponad wszelką wątpliwość wykazały, że pozytywne konsekwencje znacznie lepiej utrwalają zachowania niż kary (również te z gatunku „naturalnych konsekwencji”), więc można się spodziewać, że tak będzie i w tym przypadku.
Wygaszanie, czyli drugi pod względem awersyjności rodzaj reagowania na zachowanie, czasem może mieć bardzo łagodną formę. Zaprzestaniem wzmocnień (czyli naszej uwagi) jest zignorowanie dziecka, które „popisuje się” mówiąc brzydkie słowa. Jest to najlepsza metoda przy tego typu problemie, ponieważ dziecko traci widownię i w związku z tym również i motywację. Jednak wygaszanie może też oznaczać nagłe odcięcie od korzystnych konsekwencji, do których dziecko było przyzwyczajone, co może spowodować prawdziwy wybuch (zwany „wygaszeniowym”) i być bardzo trudnym doświadczeniem zarówno dla rodzica, jak i dla dziecka. Jeśli kiedykolwiek oglądałaś „Super-nianię” to pewnie widziałaś drące się godzinami w niebogłosy dzieci, które zostały nagle odcięte od jakiegoś przywileju – na przykład oglądania telewizji. Podobną sytuację opisuje Nelsen w „Pozytywnej dyscyplinie”. Autorka pisze o tym, jak chciała nauczyć swoje dzieci punktualnego zjawiania się na śniadaniu. Wprowadziła zasadę, według której śniadanie serwowane jest tylko między 8.00 a 8.30. Jak twierdzi, jej syn chciał ją „przetestować” i przyszedł na śniadanie o 8.31. Odmówiła mu posiłku, więc syn chciał sam sięgnąć do szafki po coś do jedzenia – zdeterminowana mama postanowiła mu to uniemożliwić i siłowała się z rozhisteryzowanym, wrzeszczącym dzieckiem przez niemal godzinę, blokując mu dostęp do jedzenia (czyli, technicznie rzecz biorąc, wygaszając jego zachowanie poprzez odcięcie od wzmocnienia, czyli śniadania), aż chłopiec w końcu zrezygnował. Autorka pisze z zadowoleniem, że dziecko podjęło tylko raz jeszcze taką próbę – spóźnił się na śniadanie – ale nawet nie próbował tym razem dopominać się o coś do jedzenia. Czekał głodny do obiadu. Potem był już punktualny.
Kodeks etyczny behawiorysty nigdy nie pozwoliłby mu zastosować wobec dziecka konsekwencji, jaką jest odebranie dziecku posiłku. To jak w takim razie nauczyć dziecka punktualności? O wiele przyjemniejszą dla obu stron metodą będzie umówienie się na jakąś małą przyjemność, do której dziecko będzie miało dostęp po zjawieniu się na śniadaniu na czas – jej wybór powinien zależeć od upodobań dziecka, może być to na przykład obejrzenie bajki. Albo zastosowanie bardziej zaawansowanej metody wzmacniania pozytywnego – gospodarki żetonowej.
Czy to nie zabije w nim wewnętrznej motywacji? Szczerze mówiąc, psychologia zachowań w ogóle nie rozróżnia między motywacją „wewnętrzną” a „zewnętrzną”, podsuwa natomiast techniki służące generalizacji zachowań – czyli przenoszeniu ich na nowe konteksty i oderwaniu ich od wzmocnień tak, aby stały się one trwałym nawykiem.
Jeśli chcesz o tym podyskutować, zostaw swój komentarz! Zapraszam też do grupy na Facebooku, będącej społecznością rodziców zainteresowaną Wychowaniem przez wzmacnianie, przyjazną metodą wychowawczą opartą na odkryciach psychologii zachowań i najlepszych praktykach terapeutycznych.
Pozytywna Dyscyplina nie zakłada zabierania zabawek dziecku, autorka ( którą znam osobiście) mówi, żeby strzec się konsekwencji logiczne, gdyż może być zakamuflowaną karą. Myślę, że autorka tego tekstu nie zna za bardzo tego podejścia i przedstawiła tylko jego nadinterpretację. Reszta tekstu bardzo interesująca.
Dziękuję za komentarz i zainteresowanie artykułem! Proszę zauwazyć, że nigdzie w tekście nie piszę ogólnie o metodzie, jaką jest Pozytywna dyscyplina, moją intencją nie było jej recenzowanie ani odnoszenie się do niej w całości. Odnoszę się jedynie do dwóch przykładów z książki “Pozytywna dyscyplina” autorstwa J. Nelsen, którą czytałam w oryginale w wydaniu z 1989 roku. Postanowiłam je wykorzystać jako ilustrację, ponieważ świetnie pasowały mi do artykułu o stopniach awersyjności – zamiast wymyślac nieprawdziwe przykłady, skorzystałam z istniejących. Natomiast wydaje mi się, że bardzo dobrze zrozumiałam, na czym polega Pozytywna Dyscyplina i uważam, że jest to dobra metoda, zwłaszcza jeśli chodzi o wszelkie działania mające zapobiegać trudnym zachowaniom – takie jak odpowiednie podejście do dziecka, ustalanie zasad, odczytywanie prawdziego znaczenia zachowań. W przełożeniu na język behawioryzmu byłyby to “działania w A (A =… Czytaj więcej »
W książce PD nie ma słowa o tym że matka siluje się z dzieckiem przy kuchennej szafce. Może ma Pani jakieś archaiczne wydanie? O zabraniu zabawki też nigdzie tam nie ma.
Przyjrzałam się wydaniu, wersja z 1996 z rozdziałem z 1998, copyright z 2006 więc raczej nie archaiczne. Fragment o siłowaniu się (jej syn miał 7 lat, więc prosze sobie to zwizualizować, nie chodziło o wybuch trzylatka, ściągnięcie takiego dziecka z szafki też wymaga krzepy): He cried and had a first-class temper tantrum for about forty-five minutes, stopping only long enough to try getting up on the counter once in a while. Each time, I kindly and firmly lifted him down (czytane na Kindlu więc trudno podać numer strony, rozdział V). O zabawkach: Give a choice. Either he can pick the toys up or you will. If you pick them up, they stay up until he shows enough interest and responsibility (załącznik II, Developing social responsibility through… Czytaj więcej »
Jak zwykle świetny tekst. Muszę sobie go przeczytać jeszcze kilka razy, przeanalizować i postarać się przełożyć na trudności w domu i w pracy. Zawsze największy problem mam z tym, jakie działania podjąć, kiedy zachowanie już się pojawia, jest notoryczne i nie bardzo można je zignorować np. bicie dzieci, czy uciekanie z bawialni. Mam też pytanie czy w mojej pracy przyniesie efekt metoda pozytywnego wzmocnienia, jeśli inne opiekunki wolą inne metody, szczególnie metodę kary? Raczej nie ma mowy o przekonywaniu reszty kadry o zmianie metod, raczej marzyłoby mi się, żeby działania podjęte przeze mnie przyniosły efekty na tyle, aby reszta pań zauważyła, że są skuteczne. Czy dobrze myślę, że jeżeli będę robiła swoje, czyli wzmacniała pozytywnie na własną rękę, to dziecko będzie powtarzało pożądane zachowania, pomimo stosowania kar przez resztę opiekunek?
Bardzo dziękuję! To świetnie, że próbujesz stosować zasady WPW nie tylko w domu, ale i w pracy. Niestety efekty oddziaływań będą słabe, jeśli cały personel nie będzie stosować tego samego podejścia. Albo dziecko będzie współpracować tylko z Tobą. Proszę pamiętać, że ignorowanie nie jest panaceum na wszystkie zachowania. Stosuje się je wtedy, kiedy uda nam się ustalić, że dane zachowanie podtrzymuje uwaga otoczenia, oraz kiedy nie zagraża ono bezpieczeństwu dziecka ani otoczenia. Jeśli chodzi o zachowania agresywne, to jak już mówiłam podczas live’a w grupie, tutaj niezbędne są wielotorowe dzialania – przede wszystkim ustalenie, co podtrzymuje zachowania, następnie uczenie dziecka zachowań alternatywnych, w tym prawidłowej komunikacji, oraz odpowiednie reagowanie mające na celu przerwanie niebezpiecznej aktywności. Tutaj wzmacniające mogą być wszelkie komentarze i negatywna uwaga pań, co nie znaczy, że nie należy reagować… Czytaj więcej »
Bardzo dziękuję za rady. Co do szkolenia, to niestety może być ciężko. Nasze pensje są bardzo niskie, trudno byłoby nam je opłacić z własnej kieszeni, a nie ma mowy, żeby pracodawca to zrobił. Staramy się doszkalać różnymi sposobami na własną rękę.
Polskie realia…Twoi mali podopieczni mają dużo szczęścia, że trafili na taką panią, zaangażowaną i szukającą rozwiązań poza utartymi schematami!