Moja siostra pojechała kiedyś odwiedzić swoją koleżankę w Szwecji. Przeżyła szok kulturowy. Chodziło o to, że całe życie Szwedów odbywa się wokół ściśle określonych i powszechnie przestrzeganych zasad. Jak w każdym społeczeństwie, tyle, że tam tych zasad jest znacznie więcej niż u nas. Na przykład sobota jest dniem jedzenia słodyczy, ten dzień ma nawet swoją specjalną nazwę – lördagsgodis (coś jak „słodka sobota”).

Wow, pomyślałam. Szwedzi wiedzą, że należy unikać wzmacniania sporadycznego w tak zapalnej kwestii, jaką jest dostęp do słodyczy!

Tak już mam, że wszystkie zjawiska przekładam sobie na zasady psychologii behawioralnej.

I już wyjaśniam, co mam na myśli.

Psychologowie badający ludzkie zachowania odkryli, że aby zachowanie powtórzyło się, musi po nim nastąpić „wypłata” – coś, co sprawi, że będziemy chcieli zaangażować się w nie ponownie. Tak przebiega cały proces uczenia się i nabywania doświadczeń. Jeśli ta „wypłata” sprawi, że w przyszłości znów coś zrobimy – mówimy o wzmocnieniu pozytywnym danego zachowania przez jego konsekwencję. Prosty przykład wzmocnienia pozytywnego:

Jest mi zimno, zakładam nowy sweter (nie wiem jeszcze, czy jest wystarczająco ciepły). Robi mi się ciepło. Na drugi dzień kiedy robi mi się zimno znów sięgam po ten sam sweter. W tym przykładzie konsekwencja, jaką jest przyjemne uczucie ciepła, wzmocniła moją decyzję o tym, że kiedy jest mi zimno, zakładam ten własnie sweter, a nie na przykład moją starą bluzę.

Przełóżmy to na wychowywanie dzieci.

Zjedzenie posiłku stałego (zachowanie) daje uczucie sytości (konsekwencja), więc dziecko chętnie je wprowadzane posiłki (zachowanie to uległo naturalnemu wzmocnieniu, jakim jest uczucie sytości). Z drugiej strony, w pewnym wieku niektóre dzieci odkrywają, że niezjedzenie obiadu sprawia, że mama poświęci mu bardzo wiele uwagi (więcej, niż kiedy jadło bez protestów), a na koniec da mu zamiast obiadu wafla ryżowego. To też kształtowanie zachowania, w którym mamy aż dwa silne wzmocnienia pozytywne: uwaga mamy i zmiana posiłku na taki, który bardziej pasuje maluchowi. Mamy to jak w banku, że grymaszenie się powtórzy.

Inna sytuacja: małe dziecko zaczyna oglądać bajki w telewizji. Na początku jest to tylko jedna bajka dziennie, wieczorem. Rodzice załączają mu ją z własnej inicjatywy. Wkrótce dziecko odkrywa, że jeśli poprosi rodziców, włączą mu bajkę również rano. A jeśli będzie bardzo głośno płakać, to również po południu. Co więcej, zauważa, że rodzice czasem bajkę włączą, a czasem nie. Więc próbuje swoich sił coraz częściej nie wiedząc, kiedy nastąpi „wypłata”.

Pewna babcia opiekująca się wnuczką powiedziała: „normalnie nie włączam jej bajki, chyba że bardzo mocno się domaga” (czyt.: płacze). Tym samym babcia, która w dobrej wierze chciała dziecku ograniczyć ekspozycję na telewizję, wzmacniała zachowanie dziewczynki polegające na wymuszaniu bajki płaczem.

Naukowcy odkryli, że nic nie utrwala zachowań tak silnie, jak tzw. sporadyczny rozkład wzmocnień.  Jest to sytuacja, w której „wypłata” raz następuje, a raz nie. Raz dziecku na coś pozwalamy, a raz odmawiamy. Czasem mówimy „tak” od razu, a czasem po półgodzinnym płaczu. Dziecko nie wie, kiedy osiągnie korzyść, więc domaga się jej często i intensywnie.

I tu na scenę wkraczają Szwedzi i ich słodka sobota.

Szwedzkie dzieci nie męczą rodziców o słodycze w ciągu tygodnia – wiedzą, że w sobotę będzie lördagsgodis i najedzą się słodyczy do woli.

Mamy tu dwa świetne komponenty do wypróbowania w domu:

Pierwszy to ustalenie zasady, która eliminuje sporadyczny rozkład wzmocnień

Dzięki temu, że dziecko ma zapewniony dostęp do słodyczy w jeden dzień tygodnia, nie próbuje ciągle uzyskać do nich dostępu w inne dni. Ta metoda jest też super, kiedy dziecko wiecznie dopomina się o bajki, gry, dostęp do filmików w internecie. Ustalmy jeden dzień w tygodniu, jedną porę dnia itp. – stałą – kiedy ta atrakcja będzie dostępna (wręcz zagwarantowana) i trzymajmy się tego, a unikniemy płaczów, wymuszania, zamęczania pytaniami i prośbami.

Drugi element świadczący o mądrości szwedzkiej soboty to nasycenie. Dostęp do dużej ilości słodyczy jednego dnia nie przyniesie większego uszczerbku na zdrowiu dziecka, tymczasem będzie mogło ono najeść się słodkiego raz, a dobrze. Podobną metodę przedstawiła Pamela Druckerman, autorka poradnika „W Paryżu dzieci nie grymaszą”. Szukała ona odpowiedzi na pytanie, dlaczego jej córka ma obsesję na punkcie słodyczy (a co za tym idzie, ona, jako mama, również bardzo się tym tematem stresuje), a francuskie dzieci i ich rodzice podchodzą do sprawy na luzie. Okazuje się, że Francuzi nie kupują dzieciom słodyczy typu żelki czy lizaki na co dzień. Francuskie dzieci mają w domu dostęp do słodkich wypieków i czekolady w porze podwieczorku, natomiast żelki i cukierki są serwowane na dziecięcych imprezach, od urodzin po festyny. Podczas tych wyjątkowych okazji nikt nie liczy dzieciom, ile słodyczy zjadły, ani im tego nie wypomina.

Nasycenie to również bardzo dobra metoda na przykład wtedy, kiedy trudne zachowania dziecka mają na celu pozyskanie uwagi rodzica (ponoć 90% „niegrzecznego” zachowania ma taki cel). Zabawa z dzieckiem, dostrzeżenie go nie tylko wtedy, kiedy coś nabroi, docenienie jego współpracy, to właśnie przykład nasycania dziecka pozytywną uwagą, co sprawia, że nie będzie jej próbowało pozyskać poprzez nieodpowiednie zachowania.

 

Wypróbuj to koniecznie w domu i daj mi znać, jak Ci poszło!

4
0
Would love your thoughts, please comment.x