Czy zdarza Ci się wypychać męża na kinderbale, wymykać się z przedszkolnych przedstawień zaraz po pierwszych ukłonach, wymigiwać z udziału w szkolnych festynach? I mimo, że uwielbiasz swoje dzieci, każdego dnia potrzebujesz po prostu posiedzieć w ciszy? A kiedy zdarzy Ci się upragniony wolny wieczór, wolisz spędzić go nad książką niż pędzić na imprezę do znajomych?
Ja zdecydowanie odpowiadam „tak” na wszystkie z powyższych pytań. Wydawało mi się do tej pory, że wszystkie mamy tak mają – teraz zastanawiam się, czy po prostu nie wynika to z faktu bycia introwertyczką.
Właśnie do takich osób zwraca się Jamie C. Martin, jak sama pisze o sobie, „zamknięta w sobie mama trójki dzieci”, w poradniku zatytułowanym „Introwertyczna mama”, który ukazał się niedawno nakładem wydawnictwa Laurum.
Nie dowiesz się z niego, jak okiełznać kłócące się rodzeństwo ani jak namówić niejadka do zjedzenia szpinaku. To nie jest jeden z tych poradników (skądinąd również bardzo potrzebnych). Przekonasz się za to, że da się pogodzić introwertyczną naturę z wyzwaniami kłócącymi się z takim usposobieniem, a nieuchronnie związanymi z rodzicielstwem. Autorka namawia czytelniczki do tego, aby nie działały wbrew sobie, wsłuchiwały się w swoje potrzeby, łagodnie stawiały granice. Podaje przy tym mnóstwo przykładów na praktyczne wdrożenie tych wskazówek – zarówno z własnego życia, jak i cytując wypowiedzi zwykłych mam.
Czasem są to bardzo konkretne porady – jak na przykład listy sposobów, w jakie można zadbać o siebie mając do dyspozycji kwadrans, pół godziny, godzinę albo więcej, czasem luźne zapiski układające się w wiersze:
Nie musisz ze wszystkim doskonale sobie radzić
Śmiało płacz i zastanawiaj się,
Czy to wszystko w ogóle jest tego warte.
Módl się o siłę, by przetrwać
Kolejne pięć minut
Ponieważ pewnego dnia,
Kiedy będziesz najmniej się tego spodziewać,
Kiedy pogodzisz się z niedoskonałością
I postanowisz wbrew wszystkiemu być szczęśliwa,
Obudzisz się, spojrzysz
Wokół zaskoczona i zobaczysz, że:
To już minęło.
Czytając „Introwertyczną mamę” można się wzruszyć, zainspirować i pośmiać, autorka ma bowiem mnóstwo dystansu do samej siebie i macierzyństwa. „Dzieci żyją. Dzięki mnie się nie pozabijały. Nakarmiłam je” – oto największe osiągnięcie dnia introwertycznej mamy zapisane w dzienniku, w którym miała notować swoje postępy. Brzmi znajomo?
Prawdziwą gratką (zwłaszcza dla wielbicielek literatury pięknej) są również historie anglosaskich pisarek, które łączyły macierzyństwo z karierą w czasach niesprzyjających kobiecej niezależności i aktywności zawodowej – Louisy May Alcott, Jane Austen, Lucy Maud Montgomery oraz Laury Ingalls Wilder.
Pewną egzotyką dla polskich czytelniczek może być specyficzna religijność autorki, cytowanie psalmów, proponowanie modlitw w trudnych rodzicielskich chwilach. W literaturze amerykańskiej, zwłaszcza u autorów z południowych stanów, takie odniesienia nie są niczym nadzwyczajnym (wystarczy np. poczytać Marka Twaina – najlepiej z dziećmi na głos). Nie zmienia to wartości książki nawet dla osób niepodzielających światopoglądu Martin.
Książka będzie też cennym źródłem inspiracji dla osób rozważających lub już realizujących domową edukację swoich dzieci – Martin wybrała tę drogę, gdyż uznała, że jest ona zbieżna z jej potrzebami jako introwertyczki i pisze sporo o tym, jak łączy pracę z domu z kształceniem dzieci i dbaniem o siebie i swoje granice.
„Introwertyczna mama” to kojąca lektura, dzięki której nauczysz się dbać o siebie, doceniać to, co ważne w rodzicielstwie i nabierzesz dystansu do jego codziennych trudów. Polecam!
Jamie C. Martin. Introwertyczna mama. Wykorzystaj swoją cichą siłę w rodzicielskiej codzienności. Przekład Monika Malcherek. Wydawnictwo Laurum, Warszawa 2020